Cześć, tu Magda!
może o tym nie wiesz, ale znamy się od dłuższego czasu 😉 Swoją przygodę z Fundacją Asbiro zaczęłam jesienią 2018 roku, kiedy to pierwszy raz poleciałam do Zambii. Aczkolwiek już dużo wcześniej się nią interesowałam, ponieważ obserwowałam ją na 2 lata przed samym wyjazdem (zapisałam się na newsletter, zaglądałam na fanpage i stronę www). Po intensywnym miesiącu w Lindzie, los tak chciał, że zaangażowałam się online w dalszą pomoc – także liczne teksty na stronie, zbiórkach, korekta różnorodnych artykułów i spora część fejsbukowych postów ,,wychodzi właśnie spod moich zimnolubnych łapek” 😀 Dlatego też mogę śmiało powiedzieć, że obserwując Wasze komentarze i reakcje pod postami czuję, że w pewnym sensie tworzymy jedną Fundacyjną Rodzinę <3
To jak do tego doszło, że po dwóch latach znowu wylądowałam w Lindzie?
Przyznaję, że kolejny wyjazd planowałam na rok 2021, jednak covid zmienił moje plany. Dodatkowo okazało się, że ilość projektów i tematów, które wymagały kogoś na miejscu była już doprawdy spora. Po rozmowie z Monią (koordynatorką wyjazdów), uznałam zatem, że tak widocznie miało być 😀 No bo jak są rzeczy do ogarnięcia, a ja mam powera, czas i chęci do działania, to czemu nie polecieć już w tym roku? 😉 Znając Fundacje i warunki jakie czekają mnie na miejscu, największym wyzwaniem było jedynie dostosowanie się do covidowych wymagań. Na szczęście, po zdobyciu pełnego info od ambasady, konsula i po konsultacjach ze znajomymi w Zambii – okazało się, że wszystko sprawnie da się załatwić. Także poszło szybko: szczepienia, zakupy, dopinanie z Moniką planów wyjazdowych, a przy okazji rozmowy z Aurorą (nową wolontariuszką, która miała lecieć ze mną).
Droga i zatopienie się w zambijskim klimacie
Nim się obejrzałam, przyszedł już czas na pakowanie, a chwile potem byłam już w drodze na lotnisko! Mimo trzech samolotów i dwóch nocy na przesiadkach, nastrój miałyśmy doprawdy wyborny – obejmowało to między innymi taniec o 2 w nocy w Nairobi 😉 Zdecydowanie, lot z innym wolontariuszem, to z jednej strony gwarancja doborowego towarzystwa, a z drugiej to też możliwość na lepsze poznanie się przed rozpoczęciem działań na miejscu 🙂 Dodatkowo jest to także wyjątkowa szansa, na podzielenie się swoimi odczuciami, obawami, czy ekscytacją towarzyszącą przeprowadce do Afryki! 😉
Po dotarciu w niedzielę do Zambii, ogarnięciu zakupów, kantoru, karty SIM, a także zwiedzeniu okolicy – już nie mogłyśmy się doczekać nowego tygodnia, a tym samym rozpoczęcia nowego rozdziału w naszym życiu. Rozmowy z Dyrektorem Mujos, nauczycielami, planowanie grafiku i rozpisywanie planu poszczególnych projektów. Pierwszy tydzień zleciał dosłownie, niczym mrugnięcie oka! 😀 Zostałyśmy bardzo ciepło przyjęte <3 Do tego miałyśmy ogromne wsparcie w organizacji poszczególnych zajęć i aktywności, zarówno ze strony nauczycieli, jak i starszych dzieci. I tak nim się obejrzałyśmy, miałyśmy już naszą rutynę, ulubione potrawy, miejsca i zupełnie nową rzeczywistość, która stała się z obcej tą ,,naszą” realną. Chodziłyśmy do kościoła, na targ, jadłyśmy lokalne jedzenie, a także podróżowałyśmy tymi samymi busikami, co miejscowi. Powoli czułyśmy, że wtapiamy się w zambijskie życie :)
Projekty, nowe inicjatywy i działania
Na początku do naszych zadań należały zajęcia w bibliotece w Mujos School (czytanie, pisanie, matematyka), a także aktywności pozalekcyjne – taniec, śpiew, plastyka oraz zawody sportowe i konkursy. Z czasem otworzyłyśmy też sale komputerową w nowej szkole El-Shaddai, gdzie zaczęłyśmy prowadzić zajęcia CTS – naukę obsługi Excela, Worda i Painta. Za sprawą Ojca Jacka (naszego fundacyjnego mentora), dostałam kontakt do domu dla dzieci niepełnosprawnych i po wizycie tam – spontanicznie, zaproponowałam nasze skromne wsparcie 🙂 Tak oto, z Aurorą, zaczęłyśmy uczęszczać do kolejnego miejsca – M’thunzi – by pomóc opiekunom w organizacji zajęć dla dzieci (angielski, plastyka, zajęcia ruchowe). W międzyczasie z inicjatywy Moni i po rozmowie z żoną Dyrektora Mujos – Joyice – postanowiliśmy spróbować czegoś nowego. A był to projekt zupełnie pozaedukacyjny! – otóż otworzyliśmy salon kosmetyczny – LIJOY BEAUTY PARLOR. Początkowo pomysł obejmował robienie paznokci hybrydowych (nowość na lindowskim rynku), lecz zapotrzebowanie lokalnej społeczności sprawiło, że rozszerzyliśmy usługi o włosy, sprzedaż kosmetyków, chitenge a nawet robienie gofrów 😀
W ten sposób miałyśmy już w grafiku 3 miejsca, gdzie odbywały się zajęcia, a do tego wizyty w salonie, a także na terenie budowy. Nie wspomniałam o tym wcześniej, ale to właśnie Świetlica Edukacyjna i wspomaganie koordynacji tego przedsięwzięcia było również ważnym punktem naszego wyjazdu. Co więcej, a związane jest to z budową, a raczej jej finansowaniem, to także projekt szycia toreb z chitenge! No właśnie, w sumie to nie tylko toreb! 😉 Poszerzyliśmy ofertę o kosmetyczki, a nawet zaprojektowaliśmy worki i casy na laptopy. Nasze przepiękne rzeczy możecie nabyć tu: https://www.facebook.com/groups/bazarekfundacjiasbiro/
Oczywiście wszelkie działania w obrębie tych projektów wymagały wcześniej różnorodnych przygotowywań, typu: podpisywania umów, ogarniania materiałów na zajęcia, marketingu salonu, zakupów, czy naprawy laptopów. Częste wizyty na lokalnym markecie, wyjazdy w weekendy do Lusaki na bazarek, a także wieczne spotkania, rozmowy i ustalenia sprawiły, że czas płyną jak szalony! Nim się obejrzałam, musiałam już niestety pożegnać moją dotychczasową towarzyszkę – Aurorę 🙁 . Niemniej na pomoc przybył kolejny wolontariusz – Tomek, z którym kontynuowaliśmy poszczególne projekty. Dodatkowo posadziliśmy drzewka oraz przywróciliśmy do życia projekt szkolnego kina.
Ludzie, emocje i czas wolny
I wydawać by się mogło, że w tym biegu z miejsca na miejsce, zadaniach i deadlinach, upłynął mi cały czas w Lindzie. Poniekąd przyznaję, że tak było, ale w tych krótkich wolnych chwilach, czy choćby i w trakcie realizacji poszczególnych projektów, miałam też okazję poznać naprawdę niesamowite osoby!! 🙂 Zaczynając od samych dzieci, poprzez nauczycieli, dyrektorów szkół, lokalnych businessmanów, a na przypadkowych ludziach kończąc. Jestem zdumiona ich optymizmem, ciepłem i otwartym serduchem – wielokrotnie dzielili się oni ze mną, swoją osobistą historią, radami, drogą do sukcesu, czy nawet codziennymi troskami. Pozwolili mi też lepiej zrozumieć mentalność, kulturę i problemy występujące w Zambii. Szczerzę przyznaję, że jestem niezwykle szczęśliwa, a wręcz zaszczycona, tym że spotkałam ich na swojej drodze <3 Zainspirowali mnie swoją determinacją, ciężką pracą i niezłomnością w osiąganiu wyznaczonych celów! A najpiękniejsze jest to, że poza tym, iż na długo zostaną w mojej pamięci i sercu, to z wieloma osobami wciąż mam zdalny kontakt 🙂
Chociaż minął już ponad tydzień, odkąd wróciłam z Lindy, to wciąż często wracam myślami do tych szalonych tańców, dziecięcych wygłupów, ale i skupienia oraz ciekawości, które łączyły się z czasem spędzanym w towarzystwie zambijskich dzieci. Miło wspominam przerwy szkolne, gdy dzieciaki całymi grupami schodziły się do biblioteki, tylko po to, żeby nauczyć się czegoś więcej. I muszę dodać jeszcze jedną rzecz – to jak bardzo jestem dumna ze starszych gradów, które zaangażowały się w szkolenie dot. aplikacji o pracę, konkurs literacki i program praktyk!!
Wspominając teraz ich zaangażowanie, radość życia mimo często trudnej sytuacji życiowej i ciekawość świata – wiem, że dla nich warto działać! Nieraz słyszę, że: ,,wszystkim nie da się pomóc”, ,,oni tam w Afryce są sami sobie winni.. po co tyle dzieci”, ,,w Polsce też można pomagać”, ,,to wszystko strata czasu.. lepiej zadbaj o siebie” i tak dalej. Ale wiecie co? – może i taki wyjazd sporo kosztuje, może i faktycznie nie każdy z tego skorzysta, a ja swoją pracą pomogę tylko określonej grupie osób/dzieci – aczkolwiek liczy się TYLKO TU i TERAZ!
To dziecko, które mówi, że chce zostać lekarzem, prawnikiem, marzy o studiach, założeniu szkoły artystycznej, a ja choć o te kilka centymetrów pozwolę mu przybliżyć się do tego celu – to daje mi przekonanie, że naprawdę warto ich wspierać! Nauka czytania, pisania czy języka angielskiego, słowa motywacji, szkolenia, podzielenie się doświadczeniem i wiedzą z zakresu obsługi programów komputerowych. To co sama miałam zagwarantowane w państwowej szkole, a dla nich jest darem, marzeniem i nadrzędną wartością. EDUKACJA to naprawdę słowo klucz, przepustka do lepszej przyszłości, rozwoju, wyrwania się z biedy.. Każdy z nas ma jakiś talent, wiedzę bądź określone umiejętności – i głęboko wierzę, że to właśnie jest najcenniejsze i tym powinniśmy się dzielić z innymi. Na koniec jeszcze tylko, chciałabym z całego serducha zachęcić Cię, jeśli masz taką możliwość to wyjedź na wolontariat! Jeśli w tym momencie życia, czy z innych względów, nie jest to możliwe to pamiętaj, że i tu w Polsce też nie brakuje zdolnych dzieciaków, lub innych wartych wsparcia inicjatyw.
Po prostu POMAGAJMY <3
Pozdrawiam serdecznie z mroźnego podlasia,
Magda Dawidzuk