Nasze wolontariuszki (od lewej) Beata, Magda i Magda rozwijają skrzydła na czarnym lądzie. W ciągu dnia prowadzą zajęcia w szkole. Uczą dzieci a to angielskiego, matematyki, mają z nimi zajęcia z informatyki, itd. Dziewczyny nie lubią marnować czasu, więc gdy tylko zakończą lekcje, spacerują i poznają lokalną kulturę i świat.
„Nie traciłyśmy więc czasu – wyruszyłyśmy asfaltową drogą po prawej tak daleko jak nogi poniosą. Tym razem nasz świta była mniejsza, jednak wciąż wszędzie nas pozdrawiano i zagadywano. ” – napisała Magda na swoim blogu.
Jest to jedna wielka przygoda, z licznymi wątkami. Był okres gdzie w szkole zabrakło wody. Zobaczcie co o tym pisze Magda:
„Problem zaczął się pojawiać, kiedy zostałyśmy o suchym kranie na blisko półtora dnia. Używałyśmy więc naszych cennych zasobów do wszystkiego, również oszczędnie opłukując się w balii, zastępującej nam tymczasowo prysznic. Z myciem sprawa także ma się ciekawie: biorąc prysznic codzienne, nieodmiennie mam wrażenie, że nie robiłam tego co najmniej od tygodnia. Połączenie tłustego kremu o filtrze 50, jednego z silniejszych repelentów dostępnych na rynku i skwaru południowej półkuli tworzy na skórze lepką, nieprzepuszczalną powłokę, która chętnie przygarnia wszechobecny pył i brud. Lepimy się niemal bez ustanku; sytuacji nie polepszają moskitiery pod którymi (strategicznie wyrozbierane) śpimy i śpiwory, do których wczołgujemy się resztkami rozsądku (ten, malaria). Przynajmniej jednak częściej możemy zaznać błogiego uczucia zmycia tego wszystkiego zimną (lub letnią, zależnie od pory dnia) wodą, cieknącą bez ciśnienia z prysznica (jakimś cudem grawitacja nadaje wylewanej z kubka wodzie więcej pędu niż właściwa słuchawka)
Mam wrażenie, że nieustannie przelewam różne rodzaje niezbędnego H2O: z kranu do czajnika, z zewnętrznej pompy do baniaka, z baniaka do butelki, z czajnika do miski, z miski do kubka… Znacznie bardziej docenia się, że odległość do źródła wody to kilka-kilkanaście metrów, nie kilometrów :)”
Oczywiście więcej znajdziecie tu: https://okazjonalnik.wordpress.com/
Tak to skomentował Ojciec Jacek Gniadek – „To dobra lekcja, by zapamiętać, że żyjemy w świecie, w którym wbrew pozorom bieżąca woda i prąd są dobrami rzadkimi.”
Na co dzień wpadasz w rutynę, nie myślisz o tych tak typowych rzeczach. 'Pstryk’ i pojawia się światło. Odkręcasz kran i woda płynie. Lecz nie jest tak wszędzie. Nasze wolontariuszki doświadczają na własnej skórze jak wyglądają typowe Zambijskie warunki. Chociaż typowe to i tak za dużo powiedziane… Normalnie to najpierw trzeba by przyturlać sobie beczkę z wodą.
„Sceneria jest niczym żywcem wyciągnięta z National Geographic: utwardzona jedynie słońcem droga, pokryta czerwonym pyłem, grupki poobdzieranych, czasem bosych lub nagich dzieci bawiące się patykami i butelkami. Po obu stronach wznoszą się słomiane płoty i niewielkie domki kryte blachą falistą. ” – napisała Magda
|